Na jedyny druk wydany za życia Zuzanny Ginczanki natknąłem się na górnym Mokotowie, gdy zajmowałem się przepastnym księgozbiorem po zmarłym poecie, eseiście, krytyku literackim, wieloletnim współpracowniku Teodora Parnickiego - Zygmuncie Lichniaku.
"O centaurach", bo o nim tu mowa, to jedyny samoistny tomik poezji, zapomnianej poetki kręgu skamandrytów - Zuzanny Ginczanki.
Zuzanna Ginczanka, a właściwie Sara Polina Gincburg (urodzona 9 marca 1917 roku w Kijowie; zamordowana w 1944 roku w Krakowie), polska poetka pochodzenia żydowskiego, trafiła do Polski tuż po wybuchu Rewolucji Październikowej. Pierwsze wiersze opublikowała w wieku dziesięciu lat w gazetce gimnazjalnej - "Echa szkolne". W 1934 roku, za radą Juliana Tuwima, wzięła udział w konkursie poezji "Wiadomości literackich", w roku 1936 zaczęła współpracę ze "Szpilkami"; w tym samym roku nakładem Wydawnictwa J. Przeworskiego ukazały się poezje "O centaurach".
Przez całą wojnę, wraz z mężem, ukrywała się we Lwowie, a od 1943 roku w Krakowie. Jesienią 1944 roku wydana przez sąsiadów, została aresztowana przez gestapo, a krótko po tym, zamordowana na dziedzińcu więzienia przy Montelupich.
W poezji Ginczanki odnaleźć można echa poetyki skamandrytów, Bolesława Leśmiana (stosowanie neologizmów), a tuż przed wojną - katastrofizmu.
Wyjątkowa była jej twórczość, twórczość powstająca w cieniu już wielkiego Juliana Tuwima i - wzrastającego wówczas - Witolda Gombrowicza.